Jak co roku Wigilię spędzamy u moich rodziców i jak co roku ładuję się do mamy z parą dodatkowych rąk do pracy.
Co prawda, jakieś kilka Świąt wstecz, oduczyłam mamę gotować ilości jedzenia, których nie byłaby wstanie przejeść Kampania Reprezentacyjna Straży Granicznej wespół w zespół z Plutonem Specjalnym i Oddziałem Operacyjno- Śledczym, więc gotujemy tyle, ile potrzeba, by zaspokoić głód, poczuć smak jedzenia i pozostawić siebie i gości z leciutkim niedosytem.
Jednak co roku jest nas WIĘCEJ przy świątecznym stole :) W tym roku np. Witek nie jest już Brzuchem, tylko prawdziwym najprawdziwszym dzieckiem, serio, takim dziecięcym kluskiem z krwi i kości :)
Tyle, ile zdążyłam to pstryknęłam i wrzucam do pooglądania.
A niebawem o tym: po co w ogóle nam Święta.
Enjoy :)
Przygotowania do dekorowania naszej domowej choinki wyglądały mniej więcej tak:
ej, masz 17 lat! :D
OdpowiedzUsuńi spoko foty, zioooomek!