Zakochana na cacy...

Zakochałam się w swoim Synu... znów. Dziś z rana. 
Wczoraj też się zakochałam tylko wczesnym popołudniem. 
Przedwczoraj z kolei dopadło mnie pod wieczór...


Dziś zaczęło się od pobudki. Otworzyłam oczy, a obok mnie leżał uśmiechnięty od ucha do ucha Witek, ze stopami gdzieś w okolicach kości potylicznej, gadający sam ze sobą i swoimi wyimaginowanymi przyjaciółmi.
Ryszard był poza zasięgiem ręki, więc nasza wspólna pobudka nie została zarejestrowana na przezroczach, szybko jednak zorganizowałam nam śniadanie...


Pasta z twarogu i suszonych pomidorów- mniam!

 Choć jak czasem pomidorki posmyrają po gardle to i wstrząśnie człowieczkiem trochę :D


Po śniadaniu przyczailiśmy się z Ryszardem z boczku, poza zasięgiem wzroku Witka, co by Mu nie przeszkadzać w zabawie...









 Był leżing na plecach :)



I leżing na brzuchu :)

No i obczaił Witek Ryszarda, a za Ryszardem swoja matkę, co to powstydziwszy się podglądactwa zaprzestała działań fotograficznych i poczęła obsypywać Syna swego całusami i gilgotkami podżebrowymi- wtedy Witek wymięka zupełnie chichrając się wniebogłosy :)

Ciekawe, o której mnie jutro zakochanie dopadnie ;)
POZDRAWIAMY!

4 komentarze:

  1. Czarek się ucieszył na widok Witka! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy więc do nas na kawusię- taki mały rewanżyk za nasze wizyty ;) Bardzo się ucieszą wszystkie pyszczki :D

      Usuń
  2. Też się zakochałam ! słodziak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witek dziękuje :) Musimy zacząć uważać na słowa, bo jak się zorientuje jaki jest słodki i zacznie to wykorzystywać... ;) Już kokieterię ma w jednym palcu, to co to będzie jak wejdzie na wyższy poziom świadomości :) POZDRAWIAMY!!!

      Usuń