Przed końcem roku...

Rok w rok, serio, rok w rok myślę sobie co by tu zmienić od pierwszego stycznia. 

Foto. http://www.milezowka.pl

Że fajnie jest, że szczęśliwa jestem, sobie myślę też, że właściwie niczego mi nie brak, no może samochodu. Ale kombinuję jak koń pod górę co chcę osiągnąć w tym kolejnym roku. Bo przecież trzeba sobie postanawiać noworocznie. Ot, taka tradycja, co to się rozniosła po świecie jak smród po gaciach.
I rok w rok nic mi z tego całego myślenia i postanawiania nie wychodzi :D
Nie ma się co szczypać, że jest inaczej.
W tym roku więc porzucam ogólnoświatową tradycję postanowień noworocznych i postanawiam starorocznie! 
Bo ja naprawdę szczęśliwa jestem. Bo ja naprawdę lubię swoje życie, a ten rok był tym szczęśliwszy, że urodził nam się piękny, wspaniały, całkowicie zdrowy i uśmiechnięty od ucha do ucha Syn. 
Przeboleję nawet ten brak samochodu, bo twierdzę, że to, co mieliśmy w tym roku, jakimi byliśmy ludźmi, kogo poznaliśmy, jak się ukształtowaliśmy i jacy pozostaliśmy to jest coś, co buduje nasze szczęście na co dzień. I zdaje mi się, że po pierwszym stycznia będzie idento.
Nie, to nie to, że nie mam marzeń- mam ich pińcet tysięcy i dzień w dzień dążę do ich spełnienia. To też nie to, że nie mam wymagań wobec siebie czy świata, mam, i owszem. Ale doceniam to, co jest dziś, na dzień przed ostatnim dniem tego roku. I postanawiam starorocznie, że w nowym roku będę pielęgnować to, co zbudowaliśmy (mówiąc bardzo ogólnie) przez ostatnie 364 dni. A jeśli uda nam się zrealizować jakieś głęboko ukryte pragnienia, rozwinąć w innym niż dotychczas kierunku, zobaczyć nowe miejsca, poznać nowych ludzi to będzie to fuks poparty codziennym staraniem się o siebie i nasze życie.
Tak ckliwie trochę poleciałam, a teraz dołożę jeszcze kilka słów od Mirosława Czyżykiewicza, co to moim najulubieńszym bardem jest.
Esencja tego, co myślę, słowa poupinane razem tak, jak mi nie udałoby się raczej nigdy ...

Pieniążki, pieniążki z rączki do rączki, z banku na czek. A niech to!
pieniądz, to dopiero temat, nawet sam Mesjasz był na sprzedaż,
poemat również wyjdzie niezły przy potencjale odpowiednim zer po przecinku,
kilka odcinków o tym jak w krąg triumfuje bzdet i gadżet;
genialny to jest wynalazek, jednoczy wszystkich w znojnym trudzie,
wszędzie gdzie pieniądz, tam i ludzie, a ci co w bankach
mają tłok, wzrok mogą przykuć bez obawy do każdej rzeczy,
albo nawet w oczy bliźniego zajrzeć mimochodem jakby w istocie
swej banknotem był i niczym więcej - panowie, szybciej, ruszać się, w kolejce
na wolny etat, czyste ręce, sąd też wydatki ma i kat - tańcz!

(...)

Na wytartych schodach, pod niebem starym jak słońce
stoję - popołudnie gorące pulsuje;
tak się zaczyna każda misja,
znaleźć człowieka, swoją przystań,
urządzić po swojemu fragment świata,
zbratać się z nim (tak czyń)
i nie żałować słowa dobrego,
mądrego słowa, po drogach wędrować,
zrobić co tylko się da, aż się dopełni czas.
Tańcz!

No! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz