Eksperymenty na żywym organizmie, cz. I - PRZED

Miłe wiosenne popołudnie, ona krząta się po domu, bez celu, on wraca z zakupów, po drodze nabył butelkę wina, na wieczór przygotowany film z kategorii western/ thriller. 
Ona wchodzi do kuchni, nastawia w kafetierce (Zygmuncie) popołudniową kawę, on rozładowuje zakupy po szafkach i lodówce.


Nagle rzuca jej spojrzenie z ukosa, podchodzi, obejmuje w pasie, całuje za uchem, ona odwraca się w jego stronę, oddaje mu pocałunek... wszyscy wiemy czym to się skończy.
Po radosnym bzykanku zasiadają, ona i on, w fotelach, ona wcześniej nastawia drugą kawę, bo pierwsza odfrunęła w niebyt w postaci pary, pozostawiając po sobie tylko przypalone wspomnienie wokół palnika.
 Gdy słońce chowa się za horyzontem, ona i on odpalają dvd, rozlewają wino do lampek, oglądają dreszczowiec na dzikim zachodzie, ona zasypia przy filmie w połowie drugiej lampki...
Rano do roboty, bo poniedziałek, później obiad, jakaś wizyta towarzyska. Życie.
Kilka dni później plemniczek odnajduję swoją wyśnioną komórkę jajową.
(Ja wiem, że scenariusze są różne, przedstawiłam taki najbardziej optymalny ;) )
Z dnia na dzień ona staje się coraz bardziej drażliwa, denerwuje ją kolor tapety w toalecie, sąsiedzi ni stąd ni zowąd wyglądają jak przebrzydli ekshibicjoniści, pani w sklepie okazuje się nie umieć obsługiwać klientów, zupa jej nie wychodzi, od kota śmierdzi jakoś bardziej.
Kilka dni później jakiś taki dyskomfort żołądkowy, pewnie się czymś struła. Ale żeby zatrucie trwało 2 tygodnie? To może wrzody?
W międzyczasie miesiączka olała system i w wyznaczonym terminie się nie pojawiła.
Przyszłe dziecię zaczyna eksperymentować na żywym organizmie matki. I są to dopiero początki :D
Na brzuchu się nie położy, taka ona, bo piersi tkliwe i nijak się ułożyć nie można.
Smakołyki, którymi się raczy, ma szanse smakować po kilka razy- te same- z okazji refluksu. Taki przywilej.
Pomyśli, że chce coś wsunąć- rzyganko. Pomyśli, że nie ma ochoty nic jeść- rzyganko. Wstaje głodna, zjadłaby konia z kopytami, zjada jednak kawałek ciemnej bułki z masłem- rzyganko. Wstaje pełna, nie je więc nic na śniadanie- rzyganko.
Kot śmierdzi już nie do zniesienia więc kuweta ląduje na balkonie. Perfumy sąsiadki to większy problem, bo przecież się sąsiadka obrazi, gdyby zwrócić jej uwagę, że daje czadu na 12 kilometrów i żyć się nie da. Zadziwiające, że do tej pory była to miła odmiana po wyjściu z mieszkania na klatkę schodową- od razu człowiek czuł się jakoś tak jak na Hawajach, pośród kwiatów...
Co ona by dała za ostrygi w sosie cynamonowym z sałatką z kiszonych ogórków i czekoladą! 
Wstawać się do roboty nie chce coraz bardziej. Litości, przecież ósma dwadzieścia cztery to nieludzka godzina na pobudkę. W ciągu dnia więc niejedna, a ze trzy drzemeczki, a wieczorem to po pierwszych 10 minutach filmu już nie ma jej wśród przytomnych.
Choć za pół godziny pobudka do kibelka, bo nie wiadomo skąd (przecież nic nie piła na kolację) uzbierał się cały pęcherz i trzeba opróżnić.
Dodatkowo jakoś tak średnio przyjemnie tam na dole, cza to zbadać chyba.
Lekarka diagnozuje rozpulchnienie szyjki macicy i wyznacza termin pojawienia się owego eksperymentatora na świecie.
Kilka tygodni później wracają jej siły. Górę za górą by przenosiła. Tu by pojechała, tam by wyskoczyła, zakupy dla koleżanki chętnie zrobi, mogą być takie w IKEI, jakąś zabudowę kuchenną chętnie przyniesie na plecach...
Sprzątać sprzątać sprzątać... najlepiej na kolanach z wykałaczką w dłoni czyścic kafelki w zakamarkach łazienki.
"To może przestawimy tę kanapę w tamten róg? Więcej miejsca będzie. Te pudła można poustawiać jedno na drugim wzdłuż tej ściany. Nowoczesna meblościanka powstanie, nie sądzisz? Firany powieś wyżej, będzie jaśniej. Nie nie, to musi stąd zniknąć. Przyklej to na suficie..."
Mija kilka następnych tygodni- jakim cudem skóra na brzuchu jest w stanie tak się rozciągnąć? Kiedyś pęknie, na stówę!
No, nie poleży sobie ona na plecach już nijak, zasypianie na prawym boku również poszło w zapomnienie więc wieczór w wieczór zasypia odwrócona plecami do niego. Przynajmniej oddychać jakoś może.
Żebra mają swoją wytrzymałość przecież... ileż razy można dostawać bez obrażeń? Zapewne okostna jest już w strzępach...
I to pieczenie w przełyku. Choćby wody łyk, niegazowanej, źródlanej, wypiła to i tak piecze. I wraca się, w te i we wte, woda podróżniczka.
"Kochanie, podaj mi rękę, muszę do ubikacji"... cztery minuty później: "Kochanie, podaj mi rękę, muszę do ubikacji".
Łzy wzruszenia pojawiają się na jej policzkach, gdy ogląda "Modę na sukces" i Ridge oznajmia swojej siódmej córce z szesnastą żoną, ze strony swojego stryja sieroty, że dopiero dwa tygodnie temu, po 33 dniach leczenia udało mu się pozbyć grzybicy spomiędzy palców lewej stopy.
Buty... ciągle za ciasne. Pomimo, że to ósma nowa para w tym miesiącu. Nie wejdą w kostce.
(...)
Takie oto eksperymenty przeprowadza na ciele swej przyszłej matki dziecie, które buszuje w jej wnętrznościach.
Podsumowując,
poddawane eksperymentom są:
  • wytrzymałość na niejedzenie przy równoczesnym wymiotowaniu przy każdej okazji, a nawet bez okazji;
  • wytrzymałość na pojawianie się tysiąca nowych zapachów, do tej pory istniejących tylko poza świadomością;
  • rodzaje pozycji do jakich wykonania zdolna jest matka, żeby się wygodnie ułożyć;
  • rozciągliwość skóry- tu i ówdzie;
  • wytrzymałość na dolegliwości bólowe- wszelakie;
  • wachlarz potraw i ich modyfikacje, jakie jest w stanie zjeść przyszła matka oraz najbardziej finezyjne połączenie składników;
  • talent wnętrzarski;
  • wytrzymałość kolan jako narządu nadużywanego podczas syndromu "wicia gniazdka";
  • grubość ściany przełyku i odporność owej ściany na kwas;
  • wytrzymałość okostnej;
  • pojemność pęcherza moczowego;
  • częstotliwość przełykania tego samego dania/ płynu, który już raz znalazł się w żołądku;
  • zdolność kostek matczynych nóg do powiększania swoich rozmiarów;
  • poziom absurdu, jaki jest w stanie doprowadzi matkę do wzruszenia.
A u Was jak było?

W następnym odcinku "Eksperymenty na żywym organizmie, cz. 2 - PO".
Zapraszamy!

P.S. Jeśli chodzi o podsumowania, tudzież streszczenia, mam dla Was absolutny HIT:


Wpisałam w googlach "moda na sukces" celem znalezienia głównych bohaterów i takie hocki klocki mi pokazało, poezja!
Wesołego dnia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz