Dentysta sadysta i owej specjalistki porady...

Piątek... w samo południe... prawie... Znajoma podrzuca mnie na drugi koniec miasta, gdzie potrzebuję być na umówiona wizytę... Wypasiony gabinet. Nawet kącik zabaw mają, proszę ja Was, no taki z polotem chciałoby się powiedzieć...

Foto. twojrynek.pl

Po podaniu dowodu osobistego pani asystentce spod ciemnej chmurki mam prikaz czekać... czekam więc bawiąc się w kąciku, bo mnie podjarał.
Wchodzę, pani doktor- a jakże spod tej samej ciemnej chmurki co asystentka, wita mnie grymasem swojej facjaty przypominającym wyraz pyska kojota mającego problemy żołądkowo- jelitowe, zasiadam już z lekka wilgotna pod pachami i na karku i od razu wypalam:

- Oczywiście proszę znieczulenie, bo już na sam widok pani doktor mnie boli...

(Wiem, początki znajomości ze mną bywają trudne...)
Poszłam, prawda, święcie przekonana, że mam jeden malutki ząbeczek do zrobienia. A tu, odkąd rozwarłam usta, pani doktor bezlitośnie chłoszcze mnie po twarzy kąśliwymi uwagami na temat mojego uzębienia.
Bo się, proszę Państwa, okazuje, że nawet będąc przeczulonym na punkcie higieny jamy ustnej tak, jak to ja jestem przeczulona, myjąc uzębienie swe praktycznie po każdym posiłku, używając nici i płynów do płukania... ma się do zrobienia wszystkie siódemki i ósemki... i jeszcze dwie szóstki na powierzchniach stykowych...
Zbielałam... Mówię, że zgłupiałam, bo naprawdę dbam o zęby- delikwenci, którzy mieli stały aparat ortodontyczny zapewne wiedzą o czym mówię. Dla tych co owego aparatu nie nosili powiem tylko, że język ludzki zdolny jest do akrobacji godnych radzieckich cyrkowców z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia...
W rozmowie z panią doktor zaznaczam również, ze jestem matką aktywnie karmiącą i tak, wiem, że ma to wpływ na jakość uzębienia. Na tę moja uwagę otrzymuję... ciszę...

Po wszystkich ceregielach pytam co więc mogę zrobić, aby moje, do tej pory piękne i zdrowe zęby, nie padały jak muchy na upale, bo wydaje mi się, że robię już wszystko...

- No wie pani, jakaś fluoryzacja może...

- Fakt, po fluoryzacji w szkole podstawowej zęby trzymały się nienagannie. A poza fluoryzacją?

- No, tak naprawdę to nie ma lekarstwa na próchnicę...  zęby się po prostu psują.

Czaicie? Zęby się po prostu psują! Ot, specjalistyczna prawda.
Tylko co ja powiem mojemu Synowi kiedy nagle Mu się odwidzi i przestanie uwielbiać myć zęby (teraz to jest największa frajda w łazience)? Jak Go zmotywuję?
Czy jednak zmienić specjalistkę???

2 komentarze:

  1. Tak tez uczynię, szczególnie, ze do następnego spotkania na enefzet mamy pięć miesięcy :D A dziś zasięgnęłam op[ini zaufanego stomatologa, męża mojej przyjaciółki i zmieniam dentystę... na niego :)

    OdpowiedzUsuń